- A wiesz, jak się zatrzymałam to słyszałam, jak mama Marty powiedziała "ależ ta Baśka jest gruba!"
Jest to moje najwcześniejsze wspomnienie - jak to się określa obecnie - hejtu.
Jak się czułam? Nietrudno zgadnąć. Zrobiło mi się bardzo, bardzo przykro, bo:
- bardzo lubiłam mamę Marty, z którą to Martą przyjaźniłam się przez wiele lat
- mama Marty była bliską znajomą moich rodziców i często u nas bywała
- nie chciałam być gruba, ale to nie bajka, że wróżka machnięciem różdżki sprawi, że stanę się szczupła, a nikt mi w tym chudnięciu nie pomagał
- byłam bardzo zdolnym dzieckiem i podobno ładnym, ale mama Marty widziała tylko, że jestem gruba.
Lista mogłaby być długa, ale nie o to chodzi.
Obecnie bardzo dużo mówi się o hejcie. I bardzo dobrze! Przybrał on niebezpieczną formę, zglobalizował się poprzez rozwój internetu i jego dostępność. Z niepokojem patrzę na swoje dorastające (szczupłe) dzieci, bo hejtować można z różnych powodów:
- bo ktoś ma odstające uszy
- bo ktoś ma krzywy zgryz
- bo ktoś ubiera się inaczej niż ty
- bo ktoś interesuje się czymś innym niż ty
- bo ktoś nie ma tego, co ty
- bo rodzice tego kogoś są tacy i owacy (np. grubi, starzy, zezowaci)
- bo ktoś jest po prostu sobą, a nie tobą itp. itd.
Lista powodów może być nieskończona, można powiedzieć, jak głupota ludzka. Bo hejt jest wyrazem głupoty. Wiąże się z brakiem wyobraźni, empatii i kilku innych, ważnych cech ludzkich. Zwierzęta się nie hejtują.
Mnie internetowy hejt już nie rusza. Jestem w sieci już ponad 20 lat i niejedno przeżyłam, ale chyba tak naprawdę zahartowały mnie oznaki niechęci i nienawiści w życiu codziennym, gdzie ludzie często mówili mi coś prosto w oczy np.:
- nauczyciel w-f w podstawówce powiedział, że sumo to odpowiedni sport dla mnie, mimo że spędzałam całe popołudnia po lekcjach na boisku, bo uwielbiam grać w piłkę i byłam w tym niezła
- koledzy w klasie czasem niewybrednie komentowali mój wygląd, chociaż szybko zorientowali się, że to się im nie opłaca, bo byłam od nich znacznie zdolniejsza i moje zeszyty i wiedza okazywały się przydatne ;)
- obcy ludzie na ulicy wyzywali mnie... bardzo niewybrednie (sic!) itp. itd..
Co zrobiłam z tym wszystkim? Nie miałam wpływu na reakcje tych wszystkich ludzi, ale dość szybko zorientowałam się, że mam wpływ na to, jak to przyjmę.
Mogłam załamać się, płakać, użalać się nad sobą, wpaść w bulimię, anoreksję, nienawidzić siebie, popełnić samobójstwo...
Ogromnym darem jest to, że naprawdę siebie lubię, akceptuję i kocham. Nie powiem, ludzkie reakcje dawały do wiwatu mojej samoocenie, ale na to na szczęście mam wpływ i mogłam nad tym pracować. I pracowałam nad samooceną (im byłam starsza, tym lepiej wychodziło) oraz tym, jak zareaguję na obelgi i niewybredne komentarze najczęściej obcych ludzi. Chodzi o reakcję bezpośrednią oraz to, co dzieje się później we mnie, w środku.
Ironizowałam. Szybko złapałam dystans do swojego wyglądu i potrafiłam powiedzieć o sobie coś zabawnego, czym podcinałam skrzydła agresorowi.
Zdałam sobie sprawę, że jeśli ktoś ocenia mnie przede wszystkim po wyglądzie to jest po prostu głupi. Mam cały wachlarz bardzo ciekawych cech, bardzo bogate życie wewnętrzne i w ogóle. Każdy z nas ma do zaoferowania coś poza cielesną powłoką, ale większość niestety o tym zapomina.
Napiszę wprost - jeśli ktoś ocenia mnie głównie po wyglądzie (a przecież nigdy nie startowałam w konkursach miss), to po prostu jest idiotą, szkoda mi na niego czasu, bo raczej nie ma mi nic wartościowego do zaoferowania.
Ach, nie zapomnę takiej scenki. Studiowałam już w dużym mieście i czekałam na przystanku na autobus. Jakaś pani w wieku 50-60 lat stała centralnie na wprost mnie, taksowała mnie od stóp do głów i wyrażała oburzenie swoją mimiką. Rozumiem, że każdy z nas ma różne poczucie estetyki i nie wszystko musi się podobać, ALE:
- jeśli nie podoba mi się obraz, nie patrzę na niego
- jeśli ktoś nie wpasowuje się w moje kanony piękna, odwracam wzrok w inną stronę.
(Często obiektywnie uznawane za nieładne, według standardów, osoby są dla mnie piękne, a te piękne wydają mi się nieładne, bo na odczucie piękna ma u mnie główny wpływ "to coś" w środku, prawdopodobnie piękne wnętrze, ciekawy charakter. Ileż to razy zachwycałam się urodą kogoś, a inni byli tym zdziwieni, bo według nich ten ktoś był brzydki. Piękno to pojęcie względne i warto o tym zawsze pamiętać.)
Wróćmy do pani na przystanku. Była bezczelna i ponad 2x starsza ode mnie. Postanowiłam być bezczelna i zaczęłam ją taksować, tak jak ona mnie - od góry do dołu, od dołu do góry. I tak wkoło Macieju. Po kilku chwilach pani fuknęła i obrażona odwróciła się na pięcie.
Typowe "jak Kali ukraść krowa to dobrze, ale jak kto inny ukraść Kali krowa to źle".
Rozbawiło mnie to.
Im stawałam się starsza, tym szybciej spływało to po mnie, ale nie powiem, czasem każdy ma słabsze dni, słabszą odporność na różne rzeczy i coś się uleje. Wpojono mi kulturę. Przez bardzo długi czas nie przeszło mi przez gardło słowo "d*pa" nie mówiąc o mocniejszych wyrażeniach. Z wiekiem trochę stety-nie-stety schamiałam. Może to takie czasy, bo głupota czai się nie tylko za każdym rogiem, ale i centralnie. Może to źle o mnie świadczy, ale czasem przemawiam prostym, żołnierskim językiem do ludzi, którzy traktują mnie przedmiotowo i niekulturalnie. Ich językiem odpowiadam "sp***laj". I już.
Wyrażenie to jest dla mnie słowem-nożyczkami - ucina wszelką dalszą wymianę zdań oraz emocje we mnie. Nie rozważam później tej sytuacji w swojej głowie.
Wyrażenie to jest dla mnie słowem-nożyczkami - ucina wszelką dalszą wymianę zdań oraz emocje we mnie. Nie rozważam później tej sytuacji w swojej głowie.
Wiem, że w każdym z nas można znaleźć coś dobrego. Co więcej, można znaleźć bardzo wiele dobra i piękna w każdym (!) człowieku. Brzydzę się widoku np. gadów, ale doceniam wiele ich cech i mijam (szerokim łukiem) z szacunkiem. Brzydzę się widokiem szczurzego ogona, ale podziwiam inteligencję tych stworzeń. Nienawidzę karaluchów, brzydzę się ich, owady te wywołują we mnie wiele najgorszych emocji, ale jestem zachwycona ich wolą przetrwania.
Dlatego chyba zawsze będzie mnie dziwić to, że wielu ludzi potrafi wyprodukować tyle nienawiści i skierować w stronę innych ludzi, bo np. ktoś jest grubszy niż inni. Tak, jak nie przestanie mnie dziwić co innego, ale tutaj oddaję głos Albertowi Einsteinowi:
Warto jednak zawsze pamiętać, że mamy wpływ na swoje reakcje. Parlamentarne, czy nieparlamentarne, to już zależy od każdego z nas, ale nie zapominajmy kochać i dbać o siebie patrząc z miłością na innych - niedoskonałych, bo na tym świecie nie ma ludzi idealnych.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Autora zawsze cieszy ślad pozostawiony przez czytelników :)