"Jeszcze im pokażę! Zobaczą, jaka ze mnie jeszcze będzie laska!"
Kto myślał coś w podobnym stylu, ręka do góry! Podnoszę swoje dwie, a może i też nogi, przy okazji wybudzając z drzemki swoje mięśnie brzucha.
Ach, ileż to razy miałam zachwycić swoich znajomych moją metamorfozą. Oglądałam, jak inni to robią, zachwycałam się, wstawałam z mocnym postanowieniem zmiany i...
ZONK!
Mój zapał słabł w kuchni. W sklepie. W knajpie. W gościach (!).
Rozgrzeszałam się: urodzinami - swoimi, męża, dzieci; świętami, karnawałem, wakacjami.
Rzeczowo patrząc w kalendarz, nie zostawało mi zbyt wiele czasu do tych zmian.
RAZ udało mi się zachwycić znajomych i bliskich. Moja rodzona siostra, nie widząc mnie pół roku, minęła mnie na dworcu jak nieznajomą osobę. Nie, nie chodziło o rodzinne zaszłości ;) Nie poznała mnie!
Schudłam wtedy 35 kg. To było moje pierwsze podejście, a że jestem rozsądna, wybrałam bardzo mądrą dietę (Metoda Montignaca) i minimalnym wysiłkiem chudłam "w oczach".
Chciałabym to powtórzyć.
Dobra, ale przejdźmy do sedna sprawy.
Tak miałam nabitą głowę tym chudnięciem i frustracją "bo mi nie wychodzi", że dopiero kilka miesięcy temu dotarło do mnie pytanie:
Ale DLACZEGO chcę schudnąć???
No jak to, przecież to proste - chcę być szczupła!
Naprawdę?
Hę?
Pytanie to dotarło do mnie w trakcie lektury książki Beaty Pawlikowskiej "Moja dieta cud". Pożyczyła mi ją moja cudowna lekarka, która zajmuje się leczeniem holistycznym (Medycyna Integralna). Książka przeleżała swoje, bo jestem sceptyczna w stosunku do autorki ze względu na potworną ilość wydawanych książek, ale przyszedł czas i dałam tej książce szansę.
Zaskoczyła mnie, ale o tym innym razem.
BP pisze tam o naszych świadomych pragnieniach i podświadomych, z których nie zdajemy sobie często sprawy.
Trybiki ruszyły i w końcu mnie olśniło.
Gdybym chciała być po prostu szczupła, tak naprawdę naprawdę naprawdę, to spięłabym tyłek i zrobiłabym to. Może to dziwnie zabrzmi, ale widocznie mi się nie chce być szczupłą.
Tak więc o co chodzi?
Fakt, że bardzo siebie lubię, mimo tego, że zawsze byłam znacznie większa niż inni. Dobrze czuję się ze sobą, lubię samotność, nigdy się ze sobą nie nudzę. Może o to chodzi? Też, ale o tym innym razem.
W czym przeszkadza mi tak duża waga? Ogólnie we wszystkim, co wymaga ruszenia tyłka:
- w sporcie, bo jednak kocham rower, badmintona, siatkówkę i kilka innych form ruchu
- w pracy, bo boli kręgosłup, nogi i puchnę, gdy mało się ruszam
- uwielbiam śpiewać, a brzuch blokuje mi przeponę
- w życiu codziennym, po prostu.
Tak, to największa moja bolączka, więc wróćmy do pytania: DLACZEGO?
Chcę być szczupła, ponieważ... chcę być sprawna.
Niedawno czytałam wypowiedź reżysera, Patryka Vegi, który schudł ostatnio ponad 30 kg. Powiedział słowa, które utkwiły mi w pamięci: "byłem niewolnikiem swojego ciała".
Również jestem niewolnikiem swojego ciała, a jako osoba kochająca przede wszystkim wolność, nie znoszę wszelkich form zniewolenia.
W tym momencie zaczęła się większa przemiana, ale nie w postaci nowej diety, planu treningowego, czy czego tam jeszcze. Zaczęło się coś zmieniać w mojej głowie.
Zastanów się, czego tak naprawdę naprawdę naprawdę chcesz. Odpowiedź może nie przyjść szybko, ale rzucając temat podświadomości, kiedyś w końcu wypłynie na powierzchnię świadomości.
Jeśli zwyczajne "chcę być szczupła" nie działa, trzeba podrążyć i robić to tak długo, aż pójdą za tym czyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Autora zawsze cieszy ślad pozostawiony przez czytelników :)