Kolejna dieta cud? A może cud dietetyk, któremu podporządkujesz się całkowicie?
"Tak, tak, obiecuję!"
O, właśnie. Trener personalny!!!
"Tak, tak, tylko on i może jeszcze coś/ktoś?"
Karnet na siłownię. Buty sportowe. Własna mata do jogi/pilatesu.
Każdy ma pewnie taką swoją listę, którą tworzy, gdy czuje przypływ motywacji i sił.
Moja zmaterializowana lista zawiera jeszcze kijki do nordic walking, dużą piłkę do ćwiczeń, taśmy, ciężarki i mnóstwo rozczarowań.
Dlaczego rozczarowań?
Oświecenie przyszło niedawno.
Świadomość ta przychodziła do mnie stopniowo. Trafiałam w ostatnich latach na niezłych fachowców, którzy dawali wiele dobrych wskazówek na temat jedzenia, sportu lub coachingu. Z radością obserwowałam zmiany zachodzące w podejściu do żywienia i sportu. Ileż dobrego dla części ludzkości zrobili ci, którzy udowodnili zły wpływ diety 1000 kalorii! Chwała Wam!
No więc jeden dietetyk, para dietetyków sportowych, jeden trener personalny, kilku coachów i co?
Nosz kurde, ale żaden nie chciał za mnie schudnąć!
Zamiast tego usłyszałam raz słowa, które wypowiedziała z zatroskaniem jedna z dietetyczek "Widzę, że ma pani problemy z samodyscypliną."
Oczywiście, że mam! Jestem wolnym duchem, poniekąd artystką, która chodzi własnymi ścieżkami, a przede wszystkim nie cierpi rutyny na tyle, że praktycznie nie wraca nigdy do domu tą samą drogą, co poszła ;)
Czy czułam się winna? Może trochę na początku, ale szybko pomyślałam, że taka jestem i nie zmienię się. Czy w takim razie jestem skazana na bycie grubą do końca życia? Moja wewnętrzna optymistka powiedziała, że niekoniecznie, a moja natura praktyka dodała, że potrzebuję na siebie sposobu, ale najpierw muszę zrozumieć, że...
...nawet najlepszy dietetyk ani trener personalny nie schudnie za mnie ;)
Nie zrobi też tego dieta cud i milion cudownych gadżetów.
Zrozumiałam też wiele innych rzeczy, ale nie wszystko naraz.
Zacznijmy od początku.
Cześć :) Jestem Basiek i nie znam siebie szczupłej, ale chciałabym z czasem poznać.
Jak to zrobić? Nie powiem, że nie wiem, bo jestem na tej drodze od lat. Praca trwała głównie w mojej głowie, bo każdy ma jakiś bagaż i nie jest to najczęściej elegancka torba od Versace, ale skrzywione ścieżki w mózgu i tak anatomicznie pokręconym, mnóstwo złych nawyków z przeszłości, złych wspomnień i wszystkiego, co nas ukształtowało.
Nie wiem, kto z moich przodków był optymistą, ale dostałam w genach coś, co sprawia, że w najczarniejszym tunelu widzę światło i choćbym nie wiem jak chciała widzieć szklankę do połowy pustą (a czasem nawet suchą jak pieprz), to jednak widzę ją bardziej niż w połowie pełną.
Dzięki ci kombinacjo genów! Nie powiem, ułatwia mi to często życie.
Ale nie samym optymizmem człowiek żyje, a sama pogoda ducha za nas również nie schudnie ;)
Zapraszam do śledzenia mojej drogi i tworzenia własnej :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Majonez i inulina
Pomyśleć, że bałam się robienia majonezu przed kilku laty. Bałam się PANICZNIE! Te wszystkie historie, o tym, jak się przeważnie warzy...

-
...ani zakonne ;) "Jeszcze im pokażę! Zobaczą, jaka ze mnie jeszcze będzie laska!" Kto myślał coś w podobnym stylu, ręka do g...
-
Odchudzanie odbywa się na poziomie cielesnym, psychicznym oraz duchowym. Dlatego potrzebujemy też wsparcia w kuchni. Dziś, w dobie internetu...